17 sie 2014

Odcinek 4

Błękit Oceanu przejmuje pałeczkę, czyli powrót do perspektywy pani A.

Nie miałam ochoty ponownie usłyszeć twojego głosu nad sobą ani poczuć twojej obecności. Po pierwsze dlatego, że wstydziłam się swoich myśli tuż po twoich "całuskach". Po drugie dlatego, że dostałam te "całuski". Nie podobało mi się ani trochę gdy twoje wargi dotykały mojej skóry. Ani trochę. Niestety moje prośby nie zostały wysłuchane gdyż następnego dnia punkt 8:30 siedziałeś na szpitalnym stołeczku tuż przy moim łóżku. Próbowałam udawać, że nie wiem co się stało wczoraj. Jakoś udało mi się przebrnąć, ale chyba tylko dlatego, że byłeś zamyślony. Choć nie na tyle by nie rzucać żartami w przestrzeń pokoju. W pewnej chwili przypomniałam sobie oczywistą rzecz.Nie byłeś w szkole! Zadałam Ci pytanie na ten temat. Twoja odpowiedź mnie zdziwiła. Nie to nie możliwe. Musiałeś skłamać. A jednak tak jak wiadomość o śpiączce tak i fakt, że był 19 grudnia to prawda. Nie skłamałeś. Zamiast zastanawiać się nad datą i zbliżającymi się świętami, myślałam nad odpowiedzią na pytanie: "dlaczego nagle jesteś szczery w stosunku do mnie?". Nie znalazłam rozwiązania. Tak jak na pytanie dotyczące całusków jak i twojej nagłej zmiany. Wellinger stawiasz mi tyle znaków zapytania, że powoli zaczynam się gubić. Postanowiłam dać sobie spokój z szukaniem klucza do twojej osoby i ponownie wróciłam do daty. Święta były nieubłaganie blisko. Nic ważnego jak dla mnie. Już nie. Po śmierci moich rodziców dokładnie 25 grudnia, przestałam je obchodzić. W tym roku przypada 2 rocznica. Dzisiaj przypada 2 rocznica. Już 2 lata jestem sama. Dom dziecka oto co mi groziło po wypadku. Na szczęście albo i nieszczęście. Zależy jak na to spojrzeć. Siostra mojej mamy, czyli moja ciocia przygarnęła mnie do siebie. A wraz z rozpoczęciem roku tego roku szkolnego wynajęła mi mieszkanie. Samodzielność oto co mi pozostało. Nie ma więc kłopotu, że nie zdążę zrobić wigilijnej kolacji. Nie zostałam też zaproszona do cioci więc spóźnienie również nie wchodzi w grę. Nie to nie dlatego, że moja ciocia mnie nie lubi. Po prostu jest teraz święcie przekonana, że jestem z swoim chłopakiem u jego rodziców. Ot takie małe kłamstewko wymyślone wczoraj na poczekaniu. Śmiałeś się gdy to usłyszałeś. Ja nie widziałam w tym nic zabawnego. Różnimy się Andreas i to bardzo. Przerywasz moje rozmyślania wchodząc zdecydowanie do pokoju. Czy powinnam Ci wygarnąć, że się puka? Czy coś takiego obowiązuje w szpitalu? Odpuszczam sobie mając nadzieje, że byłeś u lekarza i znasz datę mojego wypisu. Polegam na tobie niczym niewidomy na swoim psie. To również mi się nie podoba. Nie, nie pies i niewidomy, tylko moja zależność. Przecież dopiero co przez moje myśli przewinęło się, że jestem samodzielna!
-Hej. Możesz wrócić na ziemie?- pytasz patrząc wprost na mnie.
-Nigdy jej nie opuszczałam i jakoś nie chcę. W przeciwieństwie do szpitala. Wiesz może kiedy wyjdę?- pytam Cię z nadzieją. Twoja twarz zmienia się w mgnieniu oka. Z małego uśmieszku przechodzisz w tryb wielkiego. Dopiero teraz też zauważam twój nowy styl "uczesania". Andreas latasz do fryzjera jak baba. Nie mogąc się powstrzymać również uśmiecham się szeroko. Odbierasz to chyba za co innego, bo twoje oczy zaczynają bardziej błyszczeć. Te Wellinger bo jeszcze zemdlejesz z tej radości!
-Dzisiaj- rzucasz podekscytowany. Mój uśmiech znika. Dzisiaj. Świetnie. Marzyłam o tym odkąd się obudziłam, ale dlaczego dzisiaj!- Coś nie tak- pytasz szybko, a twój uśmiech też gdzieś ulatuje.
-Nie wszystko jest ok. Po prostu jestem zaskoczona- wyjaśniam Ci szybko, abyś nie zagłębiał się bardziej w szczegóły. 
-Ubieraj się- mówisz stanowczo wyciągając torbę spod łóżka. Że co?!
-Eee a te kabelki? A poza tym przy tobie? Chyba Cię porąbało Welli - syczę w twoją stronę z lekko zmrużonymi oczami. Odsuwasz się natychmiast. Dopiero teraz widzę jak byłeś blisko. 
-Zawołam pielęgniarkę- oznajmiasz cicho i wychodzisz jak oparzony. Nie widziałam twojej twarzy, ale wydaje mi się, że malował się na niej strach. Boisz się mnie? Andreas jeszcze kilka miesięcy temu udusiłabym się ze śmiechu na takie stwierdzenie, a teraz uważam, że jest prawdziwe w stu procentach.
Po chwili do sali wpada pielęgniarka. Od razu rzuca się w moją stronę. A więc tak smakuje odzyskana wolność..
--------------------------
Dziękuję za wszystkie odwiedziny i komentarze! :) Pod koniec września wracam do Polski, więc z przyjemnością nadrobię komentarze u was!
Lili Wellinger
Ps.Czerwona informacja po lewej stronie na razie się nie przydaje, jednak późniejsze rozdziały mają jej zadziwiająco dużo :*




7 komentarzy:

  1. Andreas jaki ucieszony, że wyszła ze szpitala. Pewnie chce ją na święta do siebie zabrać ;) Rozdział super! Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku! cudowne! weny życzę, weny:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Razem z Skokonators :D zapraszamy na bloga o Andim Wanku :)))
    http://prawda-wyjdzie-na-jaw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam tu bo zostawiłaś u nas ślad :)) Swoją drogą poza tym też miałam tu zajrzeć ;D Jestem pozytywnie zaskoczona :) Masz taki orginalny styl pisania- no i ten tytuł! To porównanie jest genialne, naprawdę <3 Ciekawa historia. Ja w sumie też bym wszystko rzuciła dla skoków :D Ale niestety mieszkam w Warszawie :// Niecierpliwie czekam na nexta ;3
    Buziaki ;***
    [ski-jump-love]- mój blog, inny niż ten z Julą :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że mnie zaprosiłaś!
    Magia, magia, magia.
    Welli dorośnij!!
    Różnią się od siebie ona opanowana, statyczna, a on na wzór małolata. Ona go zmieni.
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. http://spojrzenie-naszych-oczu.blogspot.com/- szóstka na Wellim :)

    OdpowiedzUsuń
  7. http://prawda-wyjdzie-na-jaw.blogspot.com/- dwójka na Andreasie Wanku :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine