29 gru 2014

Odcinek 8

  Z perspektywy widza, którego nigdy tam nie było... 
   Podała adres najbliższego hotelu. Nie chciała się narażać na wysokie koszty jazdy taksówką. Trafiła do drewnianego domku w samym środku lasu. Pierwsze nie wierzyła, że to hotel, potem przekonała samą siebie. Zapłaciła, podziękowała i wysiadła. Miły i uczynny pan zaoferował zaniesienie torby z rzeczami wprost do wnętrza posiadłości. Nie protestowała zbyt zmęczona. Gdy tylko zamknęły się drewniane drzwi poczuła przyjemne ciepło. Nic jednak nie wskazywało na prowadzoną działalność. Nie przypuszczała, że jej kierowca nie był taksówkarzem, tylko zupełnie kimś innym. Nie przypuszczała, że trafi do mieszkania sześciu niezaspokojonych seksualnie mężczyzn. Jej płaszcz został brutalnie ściągnięty, podobnie jak czapka i szalik.
Związana i zakneblowana została zamknięta w ciemnym pokoju. Po kilku godzinach do pomieszczenia wszedł jeden z lokatorów. Jego ręce zaczęły powoli krążyć po ciele dziewczyny, a ta była coraz bardziej przerażona. Nie mogła krzyczeć ani próbować się wyrywać. Była bezbronna. Pierwszy raz w życiu czuła, że nie wywinie się z kłopotów...

   Jeździł bez celu mijając ciemne kamieniczki miasta. Nie znalazł jej w mieszkaniu, nie było jej u ciotki. Nie wiedział co robić, gdzie jej szukać. Tak bardzo zależało mu na jej obecności. Była jego przyjaciółką. Tylko?...

   Mężczyzna odpuścił sobie obmacywanie dziewczyny i wyszedł z pokoju, by po chwili wrócić z pięcioma innymi. Jej sweter został zerwany. Coraz bardziej przerażona i sparaliżowana prosiła o cud. Wydawać się by mogło, że jej prośby zostały wysłuchane, gdy do pomieszczenia wpadł facet- wysoki i umięśniony, ubrany cały na czarno z pistoletem zatkniętym przy pasku. Okazał się on jednak siódmym mieszkańcem domku, a zarazem szefem wszystkiego. Dla własnego zadowolenia kazał opuścić innym pokój i sam zajął się dziewczyną. Biorąc przykład z pierwszego zaczął ją obmacywać. Po chwili znudzony postanowił odwiązać szmatę z jej ust. Gdy tylko to poczuła, postanowiła niezwłocznie działać. Poddała się ustom osiłka, by po chwili uwodzicielsko szepnąć o uwolnieniu jej rąk i cudach jakie nimi zdziała. W pierwszym momencie gwałciciel nie był przekonany, widząc jednak jej niegrzeczny uśmiech rozwiązał ostatnie więzy. Dziewczyna wedle swojej obietnicy zaczęła całować zawzięcie osiłka, by znienacka uderzyć w szyje. Miała szczęście trafiając w tętnice. I o to jej chodziło. Mężczyzna gwałtownie osunął się na ziemie. Roztrzęsiona rozglądała się po pomieszczeniu, na jej nieszczęście nie było żadnego okna. Tylko drzwi. Postanowiła posłuchać co się z nimi dzieje, przechodząc po malutkim dywaniku wyczuła coś dziwnego pod jego powierzchnią. Odsuwając materiał zobaczyła właz. Cicho go otwierając uznała, że jest on wejściem do piwnicy pod domem. Nie myśląc wiele zeszła po drewnianych schodkach. Zamknęła drzwiczki uprzednio biorąc je razem z dywanikiem na wierzchu. Zatopiła się w ciemnościach. Stojąc na zamarzniętej ziemi obracała się powoli w kółko. Gdzieś na lewo od schodków dostrzegła szparę i sączące się przez nią światło. Podążyła po woli w jej kierunku. Gdy doszła mniej więcej metr od niej potknęła się o coś betonowego i wpadła na kolejne wypustki. Po chwili zrozumiała, że ma do czynienia ze schodami. Ostrożnie wróciła do pozycji pionowej i postawiła stopę na niewidocznym stopniu. Dotarła do szpary, która wpuszczała światło. Powoli przesunęła dłonią i rozpoznała pod nią drzwi. Zjeżdżając niżej poczuła metalową klamkę. Lekkie szarpnięcie wywołało otwarcie drewnianej wstawki. Tym razem miała odrobinę szczęścia. Uciekała szybko znikając między drzewami.
Zdawała sobie sprawę, że nie ma ciepłych ubrań, a jedynie poszarpaną część tych co jest zimno nawet w ogrzanym domu. Była też zmęczona, a jej stopy zostawiały dość widoczne ślady w śniegu. Zaczynało się już ściemniać. Była całkiem sama i miała wielką nadzieje wybiec na jakąś drogę, albo dotrzeć do domów, zamieszkanych przez przyzwoitych ludzi. Nie chciała zamarznąć ani wracać z powrotem do mężczyzn.     Natrafiła na kolejny drewniany dom po jakiś 15 minutach drogi. Nie była  pewna co ją tam spotka. Jej ciało nie wytrzymywało jednak warunków pogodowych i musiała szybko się gdzieś schronić. Nie miała już siły. Nie miała już nic do stracenia. Zapukała lekko,a po chwili ujrzała przed sobą starszą kobietę.
-Dobry wieczór, mogę skorzystać z telefonu?- zapytała z wymuszonym uśmiechem.
-Wchodź dziecko i to szybko- zawołała zmartwiona kobieta i wciągnęła ją do środka. Dostała herbatę, koc, kolacje i chwilę rozmowy. Andreas już jechał...
  Gdy tylko się dowiedział popędził jak na złamanie karku. Był na miejscu po 5 minutach. Wpadł do chatki jak burza i natychmiast przylgnął do dziewczyny, szepcząc jej jak bardzo się bał.
Poczciwa kobieta opowiedziała o domu publicznym z którego uciekła dziewczyna.
-Przyprowadzają tu niewinne dziewczyny i bałamucą. Powinnaś zgłosić się na policje.
   Do mieszkania Andreasa wpadli pół godziny później. On zadowolony, że ma ją w swoich ramionach. Ona zadowolona, że przeżyła. Rodzice chłopaka przetaczali zdziwione spojrzenia po resztkach jej ubrania. Powoli opowiedziała ponurą historię i udała się pod prysznic. Zrozumiała już wcześniej, że nie chce być sama tego wieczora. Założyła sukienkę, którą Andreas kupił jej jeszcze jak była w szpitalu. Miała ją założyć właśnie dzisiaj i to miał być ich wspólny spokojny wigilijny wieczór. Nie był wspólny. Nie był spokojny. Był za to smutny i cichy.
---------------
Bo przyszedł czas na wyjaśnienia...
Dziękuję za komentarze! :)
Lili

Obserwatorzy

Layout by Yassmine